„La première matière de l’artiste n’est jamais la vie, c’est toujours une autre oeuvre d’art” [André Malraux]

„Bardzo lubię rozmawiać z malarzami. Rozmawiać z dawnymi malarzami. Rozmawiać z dawnymi malarzami poprzez ich obrazy. Rozmawiać obrazami. Wiele moich obrazów w ten sposób powstało. Z Caravaggiem rozmawiałem malując dwie wersje Opuszczonej. Inna powstała z rozmowy z Grünewaldem. Anioł marnotrawny to była moja rozmowa z Rembrandtem, a Piety – z mistrzem z Avignon. Z Andrzejem Wróblewskim rozmawiałem o kolejkach po wszystko i nic, a z Hansem Baldungiem Grienem malując największą z moich kolejek – S i e b e n okresów z życia kobiety. Właściwie to z Hansem rozmawiałem o kobietach. Bo nie zawsze były to rozmowy śmiertelnie poważne; z Goyą na przykład, malując Corridy, żartowałem na temat wołowiny na kartki, a mój Szał uniesień był niesmacznym rechotem na temat smakowitego Podkowińskiego”. [Zbylut Grzywacz]

Do wymienionych można by dodać kolejne nazwiska mistrzów, których dzieła – wcześniej, a także później – Artysta poddawał interpretacji bądź służyły mu jako źródło inspiracji: El Greco, Tintoretto, Rodin, Degas, Manet, Schiele, Grosz i jeszcze wielu innych. W jego bogatym „muzeum wyobraźni” mieściły się również anonimowe dzieła twórców etruskich nagrobków oraz współczesnej rzeźby ludowej, nieobecnej w akademickim kanonie historii sztuki. Na tożsamość Artysty, który wychował się i ukształtował swoją postawę twórczą w czasach PRL-u, równie silną presję wywierała rzeczywistość, w której przyszło mu żyć. Ten iście polski dylemat – poczucie rozdarcia pomiędzy wiernością czystym kryteriom sztuki a obowiązkiem służebności wobec społeczeństwa – staje się także i jego udziałem, czego dowodzą malarskie realizacje począwszy od schyłku lat sześćdziesiątych przez siedemdziesiąte, aż do początku osiemdziesiątych. Przykładem niech będą dwa obrazy z przywołanej wystawy matejkowskiej: Ursus – według „Quo Vadis?” H. Sienkiewicza (1979) oraz Ikar polski (1982), o których Artysta powiedział „To były moje plastry na odciski polityki i historii na życiu mojego pokolenia”. Dodajmy, że odwołanie do tradycji, do ikonografii sztuki religijnej (Ikar jako Chrystus zdjęty z krzyża), do uniwersalności mitów i toposów kultury europejskiej, wraz z artystyczną siłą obrazowania decydują i wyznaczają kierunki interpretacji tych i wielu innych obrazów Zbyluta Grzywacza. Ich dominującą cechą jest dążenie do takiej formuły, która pozwoliłaby połączyć uniwersalność z lokalnością i jednostkowością, a powszechność z aktualnością.

Zmarły w 2004 roku malarz ufał, że sztuka jest w stanie odmienić ludzkie życie. Tej nowoczesnej postawie artysty, skądinąd starej jak dzieje sztuki – z czasów nowożytnych niech przykładem będzie Dürer – towarzyszyła nieczęsto dzisiaj spotykana świadomość tych dziejów. Zbyluta Grzywacza dialog z tradycją nie ma przy tym charakteru konfrontacji, on nie rywalizuje z mistrzami, jak Picasso z Velazquezem, Delacroix czy Courbetem. Podczas gdy Picasso twierdził, że „natura jest po to, by ją gwałcić”, Grzywacz z respektem i cierpliwością staje przed naturą jak uczeń wobec mistrza. Kierując się poczuciem wspólnoty z wielopokoleniową rodziną malarzy, Grzywacz rozmawia z ich dziełami, ale jednocześnie kieruje nim poczucie wspólnoty z „braćmi w niedoli”, nie tylko tej politycznej, ale przede wszystkim egzystencjalnej. „Malowanie, rzeźbienie, rysowanie, to próba porozumiewania się i chcąc je tak traktować, staram się mówić o tym, co wspólne dla wszystkich, co łączy” – pisze w katalogu 6. wystawy WPROST w 1969 roku. To wrażliwe ukierunkowanie na człowieka narzuca tematy dialogu; Artysta mówi o bólu własnym i o cierpieniu przychodzącym z zewnątrz, o człowieku bez jakości i o zniewoleniu, ale przede wszystkim o „cierpieniu nieodłącznym od egzystencji”, o miłości i odrzuceniu, o naszej kondycji rozpiętej pomiędzy bytem biologicznym i duchowym, wzlotem i upadkiem, dobrem i złem. Swoje wypowiedzi formułuje w sposób wyrazisty, nierzadko drastyczny i niełatwy do zaakceptowania przez tych, do których się zwraca. Sztuka Grzywacza stawia odbiorcy wysokie wymagania, jej coraz bardziej radykalna forma staje się z czasem coraz bardziej świadoma – warunkuje i zapewnia zawarty w dziele osobisty przekaz artysty.

Współczesna historia sztuki zaszufladkowała jego twórczość, podobnie jak pozostałych uczestników grupy WPROST (w latach 1966-1986 współtworzył ją z Maciejem Bieniaszem, Leszkiem Sobockim i Jackiem Waltosiem), jako sztukę zaangażowaną, interwencyjną, jednoznacznie uwikłaną w rzeczywistość społeczno-polityczną. On zaś – jako twórca dojrzały – mówił o sobie „naturalista”, w czym obok przekory i autoironii manifestuje się szczera fascynacja naturą. Dzisiaj, w radykalnie odmiennym kontekście historycznym, na zamknięte już dzieło Zbyluta Grzywacza można spojrzeć z innej perspektywy, która ujawnia jego przynależność do wielopokoleniowej rodziny artystów. Cechą bowiem tego malarstwa jest silna, a w relacji Artysty miłosna, więź z wielowiekową tradycją kultury duchowej i materialnej człowieka, traktowaną jako wspólna z dniem dzisiejszym przestrzeń, w której artyści w odmiennym czasie i formie podejmują te same, od wieków obecne w sztuce motywy i idee. 

 

Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci

Najnowsze wpisy

Z notatnika galernika
Z dziennika galernika, 13 listopada 2022

Nigdy nie będziesz szła sama
Wystawy Zbyluta, 1 grudnia 2021

Zbyluta Grzywacza rozmowy z mistrzami
Kultura w sieci, 27 lipca 2020

Lalki
Kultura w sieci, 27 lipca 2020

Marzec ’68
Kultura w sieci, 27 lipca 2020

Udostępnij na

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki - dowiedz się więcej.

Akceptuję