Anna Baranowa
Jak mam żyć, żeby nie zmarnować ofiarowanych mi czterech sekund?
Zbylut Grzywacz, Kamienie i obrazy, czyli świat wg ZG, 2000 1
Piętnaście lat temu przyjęłam od Joanny Bonieckiej zaproszenie na konferencję i napisałam tekst Zbylut Grzywacz – artysta znad Wisły 2. Wcześniej nie zastanawiałam się nad twórczością tego artysty, ale imponująca wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie i zachęta ze strony jej kuratorki, okazały się decydujące. Następne lata przynosiły kolejne dowody na postawioną tam tezę, że Zbylut Grzywacz jest par excellence człowiekiem Europy Środka – z jego rozproszeniem i zmiennością poszukiwań. Teza była podparta inspirującym spostrzeżeniem Czesława Miłosza, iż wyróżnikiem twórców z tego kręgu kulturowego jest głód formy, nieustanne jej poszukiwanie. W długiej rozmowie pod znamiennym tytułem Aby być kimś, trzeba być sobą Grzywacz mówił Pawłowi Taranczewskiemu: „Imponuje mi, a zarazem drażni czyjaś nadmierna konsekwencja w uprawianiu sztuki. Czy to przez przeczucie czegoś w rodzaju uśpienia, samouspokojenia? Mówię o tym dlatego, że jest mi to obce – swoją osobowość rozeznaję jako popękaną, skazaną na to, że w owe szczeliny wciskają się różne przeczące sobie postawy i konwencje. (…) W moim malarstwie wciąż odbywają się jakieś rewolucje, odejścia, przeczące sobie zmiany” 3.
Nie znałam artysty. Kiedy próbuję go sobie wyobrazić, gubię się w skrajnościach. Adam Zagajewski w pięknym wspomnieniu o Grzywaczu i zaletach przyjaźni z malarzami, zachwycił mnie tym, że zwrócił uwagę na jego dar życia, radość z obcowania z ludźmi, życzliwość, poczucie humoru. Widział w nim „prawdziwy Golfsztorm pogodnej, sprzyjającej ludziom dobroduszności”4. A jednocześnie mam w oczach autoportret artysty z czasów bodaj studenckich, który mnie poraził. Ten rysunek widziałam na wystawie jego rysunków w Chorzowie w roku 2016 5 i nie mogę o nim zapomnieć. Przedstawia głowę jakby uciętą, obszarpaną na wysokości ust i ułożoną niczym czaszka na stole. Bujne włosy, mocne okulary, grymas ściągniętego czoła. Fragment samego siebie. Oczy zarazem nieobecne i świdrujące – jak w ostatnich autoportretach. Figura człowieka cierpiącego. Również trochę późniejsze autoportrety rysunkowe z cyklu Grafomania pokazują tę dwoistość twarzy, przez którą przebija czaszka. Nieustanne memento mori i zarazem memento vitae. Sinusoida doświadczeń, emocji, przemyśleń. Zarazem głód i przesyt, rzadko stany pośrednie. Próżno starać się o scalenie jego sylwetki. Potrzeba by naraz narzędzi z takich dziedzin, jak historia sztuki, historia, antropologia, psychoanaliza, geologia … Fakt, ktoś, kto chce odpowiedzialnie uprawiać historię sztuki jest skazany na taką (i większą) rozpiętość odniesień. A może jednak odrzucić to wszystko i spojrzeć na człowieka, po prostu – spojrzeć życzliwym okiem i sercem?
Zostawił nie tylko obrazy, rysunki, fotografie… Zostawił masę zapisków, które przybliżają go bardziej niż inne „dowody na istnienie”. Gdy sięgam po zapiski Grzywacza – w niewielkiej zaledwie części opublikowane – wciągają mnie, porusza ich szczerość, intensywność, odsłanianie intymności (ale bez ekshibicjonizmu). Zanurzam się w nie bez reszty – aż do zmęczenia. Po przerwie dłuższej lub krótszej znów mam potrzebę do nich wracać. Kompulsywne nienasycenie życiem i sztuką. Przyciąganie i odpychanie. Siła i słabość, brak zgody na letniość, potrzeba oddziaływania…
Jedno jest pewne. Chciał żyć swoim czasem. Co to za czas? Wojenne niemowlęctwo i wczesne dzieciństwo, którego nie wspomina źle (spędził je w Krakowie, nie zaznał głodu ani poniewierki); nastoletniość w czasach stalinowskich; dorosłość i walka o spełnienie w czasie marnym, w czasie pogardy. Niejeden potrafił się zaszyć w sztucznych rajach pięknoduchostwa, ale on chciał żyć swoim czasem i ten czas wyrażać. „Il faut être de son temps” (trzeba należeć do swojego czasu) – oto jego ulubiona maksyma.
Najbardziej jest znany jako członek grupy Wprost, nigdy nie zarejestrowanej, trzymającej się więzami przyjaźni i wspólnych poszukiwań. Należeli do niej obok Grzywacza, Maciej Bieniasz, Leszek Sobocki, Jacek Waltoś (Barbara Skąpska wycofała się z tego silnego męskiego grona po inauguracji grupy). Wydaje się, że nazwa „Wprost”, którą opatrzyli pierwszą wystawę (w roku 1966) była na wyrost. Oczywiście, dobrze określała ich zamiary. Wbijała się pomiędzy dominujące wówczas tendencje (postimpresjonizm na ASP i awangardyzm), zaznaczając wyraźną semantyczną granicę. Czym jednak miała być i czym być mogła w warunkach cenzury twórczość mówiąca „wprost” i oddziałująca bezpośrednio? Przecież ten postulat wciąż się powtarza, choćby w tużpowojennym programie „spotęgowanego realizmu” Tadeusza Kantora i Mieczysława Porębskiego… Marzyli o tej bezpośredniości artyści wielu formacji i wyrażali to na rozmaite sposoby, często przeciwstawne. „Chociaż naszym hasłem było >wprost<, trzeba było uciekać się do zasłon, metafor, paraboli, bo dosłowność była niemożliwa”– powiedział trafnie w wywiadzie z roku 2002 Leszek Sobocki 6. O tej podwójności, gdzie „stale walczą między sobą konkret przejęty z rzeczywistości potocznej z nierzeczywistym (…) symbolem i alegorią” – wnikliwie pisał bodaj jako pierwszy Tomasz Gryglewicz 7.
Bliskość sztuki i życia była dla Grzywacza obsesją. Nie chciał poświęcać sztuki dla życia i życia dla sztuki. Chciał, aby były zrośnięte w jedno. Warto ponownie (bo czerpałam z niego, pisząc tekst w roku 2009) przywołać życiowe i artystyczne credo Grzywacza wyrażone w tekście Sztukowane życie z roku 1983. Artysta przekazał maszynopis Józefowi Czapskiemu podczas odwiedzin w Maison-Laffitte w roku 1987, a stary mistrz po przeczytaniu odpowiedział mu z pełnym przekonaniem: „Rzadko można spotkać tak rzetelną, tak dobrze napisaną i tak szczerą spowiedź” 8. Grzywacz pisał z właściwą mu żarliwością: „Skoro jednak tak jest, że maluję, to chcę zmniejszyć poczucie, że maluję zamiast żyć. Nie chcę żyć zastępczo w sztuce, choć tak pewnie właśnie jest, nie zgadzam się na to. Nienawistnie brzmi mi zdanie, że artysta, to ktoś może i zwyczajny, ale kiedy robi swoją sztukę, staje się nadzwyczajny. Nie chciałbym wieść podwójnego życia i być kimś innym przy sztaludze, a kimś innym w kolejce, w więzieniu, w szkole. Wszędzie, poza pracownią, moje miejsce jest wśród ludzi – jest dokładnie albo mniej więcej takie samo. Nie sądzę, żebym codzienność przeżywał głębiej, wrażliwiej, piękniej. Taplam się wraz z innymi w mazistej materii naszej rzeczywistości i wcale nie ładniej macham rękami, prycham i krztuszę się. Dlaczego malując, miałbym być inny? Dlaczego w malarstwie mam pływać, skoro w życiu się topię? Pływać w czystym, klasycznym albo motylkowym stylu można na basenie, gdzie stojąca woda – a ja nie chcę na basen, nie o takiej sztuce marzę. Chcę, żeby moje malowanie było ciągiem dalszym niemalowania. Żeby moje życie w sztuce, sztuczne życie, było dalszym ciągiem życia prawdziwego” 9.
Rzeczywistość PRL dawała niejedną okazję do konfrontacji sztuki i życia. Artysta rzadko był z rezultatu tych zderzeń zadowolony, chociaż powstawały cykle wybitne, jak Człowiek bez jakości, Przechodzimy obok, Wołowy. Podczas intensywnej, solidarnościowej jesieni 1981 roku pisał: „A co do malowania, to dać by trzeba już było spokój tym dukanym obrazom społeczno-alegorycznym, bo to już dla mnie martwe” 10. Wstrząs – w jakiś sposób uzdrawiający – przyszedł wkrótce, w momencie wprowadzenia stanu wojennego. Grzywacz był jednym z tych, którzy zostali internowani już pierwszej nocy, w oparciu o „art. 42 dekretu z dnia 12.12.1981 o ochronie bezpieczeństwa Państwa i porządku publicznego w czasie obowiązywania stanu wojennego” 11. Zatrzymany w swojej pracowni, został przewieziony do Zakładu Karnego w Nowym Wiśniczu, gdzie spędził kilkanaście dni, aż do wigilii Bożego Narodzenia. Był to dla artysty czas paradoksalnie płodny, rodzaj przymusowych „dni skupienia”. Nic dziwnego, że jeden z cykli obrazów, które namalował pod wpływem tych doświadczeń, nazwał Rekolekcje wiśnickie (1982). Artysta, wciąż badający swoją świadomość, już kilkanaście dni po zwolnieniu pisał: „Im bardziej >epizod wiśnicki< oddala się w czasie, tym bardziej dochodzę do wniosku, że stał się pobyt tam dla mnie >prawdziwym< szczęściem w nieszczęściu. Jednak ci, co tam się znaleźli, w tę pierwszą noc w lepszej się znaleźli sytuacji psychicznej, niż ci na zewnątrz. Byliśmy tam >pod opieką< – żadnych decyzji od nas czas nie wymagał – oszczędzono mi rozterek przedtem, dlatego te, które gryzą mnie w tej chwili tak są dotkliwe” 12. Co to oznaczało dla jego twórczości? Kilka lat później, w Sztukowanym życiu wciąż wracał do tamtych przeżyć: „W grudniową noc musiałem zostawić nieskończone akty w pracowni, a o świcie, szczękając zębami rysowałem na okładce Realizmu Lindy Nochlin – bo mi tę książkę pozwolono zabrać ze sobą – aluminiową miskę z wydrapanymi literami, pogięty aluminiowy garnuszek i aluminiową łyżkę. Rysując myślałem jeszcze trochę o połyskach światła na srebrach w martwych naturach Hedy” 13. Pobyt w odosobnieniu w Nowym Wiśniczu uświadomił mu znaczenie realizmu tout court, czyli tego, co się widzi po prostu, albo tego, co w warunkach ogołocenia widzi ktoś, kto jest malarzem. Już pierwszego dnia pobytu w „internacie” zapisywał w swoim dzienniku: „Jak wiele od kontekstu zależy. Zwykły talerz, łyżka, miska i garnek, kiedy są same, w pustce, w zamkniętym pomieszczeniu, gdzie tylko to, co niezbędne – nabierają znaczeń świętych – są tym, co łączy ze światem człowieka. Spanie – łoże, jedzenie – garnek, łyżka. Wydalanie – kubeł, światło dla oczu dzienne – okno (oddychanie) i żarówka . Podłoga do chodzenia, deska przy ścianie do siedzenia. Piec – ciepło, ściany – określenie miejsca. Takie wnętrze, taka martwa natura to rzeczywiście nieestetyczny model – choć i tu estetyka panuje. Mój chlebak na środku łoża – znak ruchu, wędrówki. Pomyśleć o takim obrazie – lecz nie jako miejscu szczególnym, tylko ogólnym – miejscu podstawowym, minimalno-maksymalnym. Ważne, by dawały o sobie znać dwa rodzaje światła – zewnętrzne zimne i wewnętrzne ciepłe” 14. Jak widać, pomysły na obrazy powstają w każdej sytuacji. Karty dziennika pokazują nieustanny niepokój tworzenia. 15 grudnia Grzywacz notuje kluczowe słowa:„>Il faut être de son temps<. Wezwanie do realizmu zjawia się chyba zawsze w chwilach cięższych – nie wtedy, kiedy myśl wolna, spokojna może sobie wędrować, hulać niefrasobliwie. Mierzyć się ze swoim czasem to duże zadanie. Pewnie i w tym tajemnica, dlaczego sztuka tzw. społeczna i polityczna cała się prawie po ciemnej stronie życia lokuje” 15. Wydaje mi się, że dopiero teraz rozumie w pełni, co znaczy wyrażać „wprost”. W dziewiątym dniu „internatu” sam siebie poucza: „Trzeba rodzaj myślenia zmienić – zbyt ono niecierpliwe i zbyt wymyślone, a mało z wrażliwości i przeżycia wynikłe. Tak, jakbym nie miał zaufania ani do siebie, ani do tych, którzy oglądają. Pracować spokojnie, nie szukać alegorii, być autentyczniejszym – nade wszystko zaniechać uniwersalizacji” 16. Po wyjściu z więzienia pilnuje, aby nic nie utracić z tamtych przemyśleń i odczuć: „Zabrać się za malowanie, biorąc pod uwagę to, o czym w więzieniu tak dużo myślałem. Myślę o autoportretach, portretach, martwych i wnętrzach. Tak, żeby to było gołe, gorzkie, surowe. Odrzucić malarskie czary. Niechby ociekało brzydotą, mdłością, szarością” 17.
Ciekawym doświadczeniem poznawczym stało się dla mnie ostatnio przestudiowanie kart dziennika od końca 1981 do listopada 1982 18. Grzywacz od wielu lat miał zwyczaj zapisywać swoje refleksje i szkice do obrazów na kartach książkowych kalendarzy formatu A-5 (dostawał je w prezencie od przyjaciela z Włoch, Salvatore Fedele, zwanego Turi). Łatwo rozpoznać motywy, które złożą się na cykle Rekolekcje wiśnickie, Wiosna 82 i inne. Artysta pracuje intensywnie. Z dnia na dzień pojawiają się u góry kart ramki z tytułami obrazów, które maluje. Wpisuje majuskułą tytuły z wyżej wymienionych cykli, a obok cyferki, które zapewne oznaczają liczbę godzin, które w danym dniu poświęcił na malowanie. Nie ma tu z góry założonego porządku. Rozpoczyna płótna, nie kończy ich, pojawiają się nowe. Cóż, normalny przebieg procesu twórczego, ale to go męczy. 28 marca zapisuje: „Malowanie coraz mi wolniej idzie. Nadal mam rozpęd, ale brakuje mi skupienia i decyzji. W rezultacie wracam co chwilę do każdego prawie obrazu – tak można bez końca. Większość obrazów nadal nieskończona” 19. Ma na warsztacie Autoportret I i II, kolejne Etapy, Klatkę, Ogniwa, Autobus, Pomoc, Teresę, Strip-tease, Pod ścianą, Wiosnę 82, Leżąca 81, Dom i inne. W maju 1982 notuje: „około 360 godz. malowania w tym roku” 20. Niezwykle interesujące są rysunkowe poszukiwania najtrafniejszych ujęć danego tematu. Można prześledzić na przykład, jak konkretyzuje się Klatka, ile wariantów zostaje odrzuconych, zanim pojawi się ten ostateczny z pustą klatką dla ptaków z czerwonych prętów, białym hełmem robotnika i grudą węgla. Ponieważ Grzywacz miał ogromny dystans do siebie i poczucie humoru, już na początku roku 1982 pojawił się na kartach dziennika pomysł na autoportret z wroną na głowie, która wbija pazury w czoło i paskudzi odchodami ramię. Ten powszechnie znany ptak (Corvus corone) w stanie wojennym stał się w sposób niezasłużony symbolem WRON (Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego). Grzywacz tego pomysłu na autoportret nie zrealizował, ale uparł się i kilkakrotnie do niego powracał. „Naiwne to, ale moje jednak, warto spróbować”– zapisał 8 stycznia 21. Wracają też ciągoty do wielkich romantycznych tematów. W czerwcu pojawiają się szkice na temat Ikara. Grzywacz sam siebie przestrzega przed patosem, remedium widzi w żartobliwości i ironii. Jak miałby wyglądać Ikar anno domini 1982? Artysta notuje: „(…) niebo czarne, ziemia popielato-asfaltowa. Postać – żółtawy akt jak z formaliny z gwałtownym światłocieniem. Najważniejszy – gest słaniającego się, znużonego mężczyzny, przygniatanego ciężarem skrzydeł, ich bezwładem, szmacianością” 22.
Bez względu na ponury czas, Grzywacz miał powody do poczucia artystycznego spełnienia. Cykl Rekolekcje wiśnickie przyniósł mu w grudniu 1983 Nagrodę Komitetu Kultury Niezależnej „Solidarność”. Niemal wszystkie obrazy z tego cyklu trafiły do kolekcji muzealnych, zyskując uznanie odbiorców i badaczy. Adam Zagajewski we wspomnieniu pisał o tym, jak internowanie odbiło się na twórczości przyjaciela: „Była to nadzwyczaj ciekawa przygoda malarza, który uważał, że wszystko – lub prawie – co go otacza, powinno zostać sportretowane przez artystę. Stąd seria obrazów >dysydenckich<, w których próbował zapisać rzeczywistość stanu wojennego, jego mało atrakcyjną codzienność, na przykład owo memento mori, siatkę ze skromnymi zakupami, typowymi dla biedy tamtego okresu, w której obok cukru i bochenka chleba znalazła się także czaszka, jedyny tu przedmiot nieprzeznaczony do konsumpcji” 23. Badacze widzieli w tych z pozoru prostych kompozycjach „malarskie alegorie z zaszyfrowanymi aluzjami i podtekstami” 24.
Czy jednak Grzywacz był spełniony? Czytając jego rozmaite wypowiedzi, trudno się oprzeć wrażeniu, że z tym uczuciem nie był „za pan brat”, tak w życiu, jak w sztuce. Obawiał się rutyny, inercji, pragnął życia i jednocześnie czuł się zarażony śmiercią. Jego dzienniki, artykuły i wywiady pełne są takich rozdartych stwierdzeń i wyznań. Poszukiwał wolności i wciąż natykał się na jej zaprzeczenie, którego źródłem była tyleż rzeczywistość, co on sam. W roku 1985 Adam Czyżewski zapytał go, czym jest dla niego, jako artysty, „niezależność w tym dziwnym czasie”, w którym niezależność od jednego układu powoduje popadnięcie w zależność od drugiego. Odpowiedź Grzywacza była pochwałą sztuki jako synonimu wolności: „Sztuka pośród wszystkich dziedzin, zawodów i posłannictw jest w stanie w najwyższym stopniu zagwarantować tę niezależność. Jedna z definicji sztuki każe widzieć wypowiedź artystyczną jako głębokie przezwyciężenie rzeczywistości i jako swobodną ekspresję osobowości. Prawdziwa sztuka jest w moim przekonaniu sposobem na to, jak być wolnym” 25. A przecież był to również czas, kiedy uciekał od sztuki do swojej młodzieńczej i ponownie odzyskanej pasji, jaką było badanie i kolekcjonowanie kamieni. Ten powrót stał się tyleż azylem, wytchnieniem, co znów upartym poszukiwaniem prawdy. Wydawało mu się, że metodyczne zajęcie się geologią uwolni go od języka metafory, od niewystarczalności sztuki, pozwoli mu na zobiektywizowane, wyostrzone widzenie. Poświęcił kamieniom kilka lat życia, stworzył naukową kolekcję o charakterze muzealnym, raz po raz rozpoznając w tej zdumiewającej namiętności swój lęk, ucieczkę od lęku.
Zastanawiam się, jak by malował Grzywacz, gdyby nie był przytłoczony życiem w tak nieprzyjaznych warunkach społecznych i politycznych? Może szukać odpowiedzi w ostatnim okresie – na przełomie lat 90. i nowego wieku? Andrzej Kostołowski wyróżnił w tym czasie dwa (nakładające się na siebie etapy): ZAPISÓW FRENETYCZNYCH (1997-2004) i BOHATERSKI (ostatnie miesiące życia i walki z chorobą) 26. Wiele się na to złożyło, że Grzywacz pogodził się z życiem, rozsmakował się w nim. Powstał wtedy szkic pod symbolicznym tytułem Druga strona rzeki, w którym zwierza się z przemiany, jaka w nim nastąpiła: „Dzisiaj świat mi się szalenie podoba, tak bardzo, że jako artysta jestem czasem bezradny. Nie wyszkoliłem sobie języka, którym mógłbym powiedzieć o jego ładzie, łagodności, miękkości krawędzi… (…) Dawnymi czasy szukałem zaprzeczeń wobec tego, co domaga się zaprzeczenia. W tej chwili sytuacja jest odwrotna: chciałbym się wtopić, winkrustować w świat, który wreszcie mi się podoba” 27. Ta druga strona rzeki – to „radość, światło, zmysłowość” 28. Grzywacz uwolnił się od poczucia winy artysty, który płynąc z innymi w galerze, nie pozwala sobie siedzieć na rufie i patrzeć na gwiazdy. Dawne skrupuły zostały odsunięte na bok. Zwyciężyła prywatność i pasja malowania. Erotyka i natura – to przecież tematy, które mogłyby wypełnić całą twórczość. Żegnający się z tym światem artysta, świadomy tego, że kończą się darowane mu „cztery sekundy”, nareszcie pozwolił sobie na swoje własne niebo. „Żyć do samego końca”… 29
- Cyt. za: Zbylut Grzywacz, Memłary.i inne teksty przy życiu i sztuce, wybrał, ułożył i opracował Tadeusz Nyczek, Kraków 2009, s. 291.
- Anna Baranowa, Zbylut Grzywacz – artysta znad Wisły [w:] Artysta wobec siebie i społeczeństwa – twórczość Zbyluta Grzywacza i jej konteksty. Materiały z konferencji naukowej w Muzeum Narodowym w Krakowie 7-8 maja 2009, red. Joanna Boniecka, Kraków 2010, s. 17-25 (= Studia i Materiały Naukowe Muzeum Narodowego w Krakowie).
- Aby być kimś, trzeba być sobą. Ze Zbylutem Grzywaczem rozmawia Paweł Taranczewski, w: Zbylut Grzywacz. O rysowaniu. Widzieć, wiedzieć, wyrażać. Eseje i wykłady o sztuce oraz teksty o dydaktyce artystycznej, redakcja i opracowanie Joanna Boniecka, Kraków 2018, s. 393.
- Adam Zagajewski, Jeśli przyjaźnić się … Wspomnienie o Zbylucie Grzywaczu, w: Zbylut Grzywacz 1939-2004, [kat. wystawy} Muzeum Narodowe w Krakowie, marzec-czerwiec 2009, red. naukowa Joanna Boniecka, Jacek Waltoś, Kraków 2008, s. 112.
- Zbylut Grzywacz. Rysownik, Miejska Galeria Sztuki MM w Chorzowie, czerwiec 2016.
- „Ja, Sobocki”. Z Leszkiem Sobockim rozmawiają Małgorzata Kitowska-Łysiak i Krzysztof Nosal, w: Świat przedstawiony? O grupie „Wprost”, teksty wybrała, opracował i wstępem poprzedziła Małgorzata Kitowska-Łysiak, Lublin 2006, s. 191.
- Tomasz Gryglewicz, Rzeczywistość i nierzeczywistość w twórczości grupy „Wprost”, w: Sztuka polska po roku 1945. Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki Warszawa, listopad 1984, Warszawa 1984, s. 255-268.
- List Józefa Czapskiego do Zbyluta Grzywacza z 8 stycznia 1987. Dziękuję Joannie Bonieckiej za udostępnienie mi treści listów obu artystów, które czekają na publikację. Oryginały listów Zbyluta Grzywacza do Józefa Czapskiego znajdują się w archiwum tegoż w MNK; natomiast oryginały listów Czapskiego znajdują się w posiadaniu Joanny Bonieckiej.
- Zbylut Grzywacz, Sztukowane życie, kopia maszynopisu, lipiec 1983, Archiwum Józefa Czapskiego, MNK 2257, karty 12-13. Sztukowane życie powstało jako głos w dyskusji miesięcznika „Znak”, która ostatecznie nie została opublikowana.
- Zbylut Grzywacz, Kalendarz 1981, 31 października, cyt. za: Joanna Boniecka, Kalendarium życia i twórczości Zbyluta Grzywacza, w: Zbylut Grzywacz 1939-2004 …, op. cit., s. 77.
- Do tego wydarzenia wróciliśmy, organizując w Oddziale Krakowskim Stowarzyszenia Historyków Sztuki niewielką wystawę prac Zbyluta Grzywacza i dyskusję „13 grudnia 1981 – 30 lat później” (13 XII 2011). Wystawa obejmowała 4 obrazy i 13 rysunków artysty z lat 70. i 80. XX wieku. W dyskusji wzięli udział: Joanna Daranowska-Łukaszewska (prezeska OK SHS), Anna Baranowa (pomysłodawczyni cyklu), Joanna Boniecka (prezeska Stowarzyszenia Przyjaciół Twórczości Zbyluta Grzywacza i kuratorka wystawy), prof. Jacek Waltoś, prof. Adam Brincken, prof. Tomasz Gryglewicz, Marta Tarabuła. Była to inauguracja cyklu „Inter arma non silent musae. Stan wojenny (13 XII 1981 – 22 VII 1983) i jego konsekwencje artystyczne”, w ramach którego odbyły się jeszcze dwa spotkania połączone z wystawami.
- Karta z kalendarza 1982, 01 Febrario [Luty], zapis datowany 17/I. Odczytałam z oryginału dzięki uprzejmości Joanny Bonieckiej.
- Zbylut Grzywacz, Sztukowane życie…, op. cit.
- 13 grudnia 1981, cyt. za: Z. Grzywacz, Memłary …, op. cit., s. 159-160.
- 15 grudnia 1981, cyt. za: jak wyżej, s. 160.
- 21 grudnia 1981, cyt. za: jak wyżej, s 162.
- 26 grudnia 1981, cyt. za: Joanna Boniecka, Zbyluta Grzywacza wizja „Polonii A.D. 1982”, w: Polonia. Symbol tradycji – znak nowoczesności w stulecie odrodzenia Polski: duch – nadzieja – naród – zwycięstwo, Wałbrzych 2018, s. 77.
- Dziękuję Joannie Bonieckiej za umożliwienie mi dostępu do tych kart.
- Karta z kalendarza 1982, 17 Aprile [Kwiecień], zapis datowany 28/III. Odczytałam z oryginału dzięki uprzejmości Joanny Bonieckiej.
- Karta z kalendarza 1982, 15 Giugno [Czerwiec], zapis datowany 30/V, jak wyżej.
- Karta z kalendarza 1982, 11 Gennaio [Styczeń], zapis datowany 8/I, jak wyżej.
- Karta z kalendarza 1982, 22 Giugno [Czerwiec], zapis datowany 3/06, jak wyżej.
- Adam Zagajewski, Jeśli przyjaźnić się…, op. cit., s. 113.
- Tomasz Gryglewicz, Rzeczywistość i nierzeczywistość…, s. 261. Por. także: Wojciech Bałus, „Pomoc” Zbyluta Grzywacza albo o metaforze i metonimii w „czasie marnym”, w: tegoż, Efekt widzialności. O swoistości widzenia obrazów, granicach ich odczytywania i antropologicznych aspektach sztuki, Kraków 2013, s. 203-215.
- [„ Malarstwo posiada swój język”]. Ze Zbylutem Grzywaczem rozmawia Adam Czyżewski, w: Świat przedstawiony? O grupie „Wprost”, op. cit., s. 164.
- Andrzej Kostołowski, Siedem etapów z twórczego życia malarza mężczyzny, w: Artysta wobec siebie i społeczeństwa…, op. cit., s. 127.
- Zbylut Grzywacz, Druga strona rzeki, w: Czapski i krytycy. Antologia tekstów, wybór i opracowanie Małgorzata Kitowska-Łysiak, Magdalena Ujma, Lublin 1996, s. 460.
- Tamże, s. 461.
- Kalendarz 2004, 19 kwietnia, cyt. za: Joanna Boniecka, Kalendarium …, op. cit., s. 104.
Anna Baranowa
How should I live
so as not to waste the four seconds I’ve been given?
Zbylut Grzywacz, Stones and Images, or the World According to ZG, 2000 1
The Burden of Time
Fifteen years ago, I accepted Joanna Boniecka’s invitation to a conference and wrote the text Zbylut Grzywacz – The Artist from the Banks of the Vistula. 2. I hadn’t given much thought to this artist’s work before, but the impressive exhibition at the National Museum in Kraków and the encouragement from its curator proved to be decisive. The following years brought further evidence to support the thesis put forward there, that Zbylut Grzywacz – with his dispersion and variability of exploration – is, par excellence, a man of Central Europe. The thesis was supported by Czesław Miłosz’s inspiring observation that a hunger for form and its constant search are the hallmarks of creators from this cultural circle. In a long conversation under the alternate title To Be Someone, You Have to Be Yourself, Grzywacz told Paweł Taranczewski: „I am impressed, yet at the same time irritated, by someone’s excessive consistency in practicing art. Is it due to a sense of something akin to dormancy or self-soothing? I mention this because it is foreign to me – I perceive my personality as cracked, doomed to have various contradictory attitudes and conventions squeezed into those fissures. (…) In my painting, revolutions, departures, and contradictory changes are constantly taking place.” 3.
I never had the opportunity to meet the artist during his lifetime. When I try to imagine him, I get lost in extremes. In a beautiful remembrance of Grzywacz and the advantages of friendship with painters, Adam Zagajewski captivated me by highlighting his gift for life, his joy in engaging with people, his kindness, and his sense of humour. He viewed him as „a true Gulf Stream of cheerful, benevolent kindness towards people.” 4. At the same time, I see the artist’s self-portrait from his student days, which struck me profoundly. I saw this drawing at his exhibition in Chorzów in 2016 5, and I can’t forget it. It depicts a head seemingly severed, ragged at the level of the mouth, and arranged like a skull on a table. Luxuriant hair, strong glasses, and a grimace of a furrowed brow. A fragment of himself. Eyes that are both absent and piercing – much like in his last self-portraits. The figure of a suffering man. This duality of the face, through which the skull emerges, is also shown in the slightly later drawn self-portraits from the series Grafomania. A constant memento mori and memento vitae at the same time. A sine wave of experiences, emotions, and reflections. Hunger and satiety at the same time, with rarely any intermediate states. It is futile to attempt to consolidate his figure. In order to do that we would need tools from fields such as art history, history, anthropology, psychoanalysis, and geology… Indeed, anyone who wishes to practice art history responsibly is bound to such (and even greater) breadth of references. Or perhaps we should reject all of that and simply look at the person with a kind eye and an open heart?
It is not only paintings, drawings, and photographs that he left behind… He left a wealth of notes that bring him closer to us than other „proofs of existence.” When I reach for Grzywacz’s notes – published only in a small part – I am drawn in by their sincerity, intensity, and revelation of intimacy (without exhibitionism). I immerse myself in them completely – until exhaustion. After a longer or shorter break, I again feel the need to return to them. Attraction and repulsion. Strength and weakness, an aversion to mediocrity, a need for impact…
One thing is certain. He wanted to live in his time. What kind of time was that? A wartime infancy and early childhood that he didn’t recall negatively (he spent it in Kraków, without experiencing hunger or hardship); teenage years during the Stalinist era; adulthood and the struggle for fulfillment in a time of scarcity, in a time of contempt. Many could hide away in artificial paradises of aestheticism, but he wanted to live in his time and express that time. „Il faut être de son temps” (one must belong to their time) – this was his favourite maxim.
He is best known as a member of the never formally registered Wprost group, which was bound by ties of friendship and shared explorations. Besides Grzywacz, it included Maciej Bieniasz, Leszek Sobocki, and Jacek Waltoś (Barbara Skąpska withdrew from this male-dominated circle after the group’s inauguration). It seems that the name „Wprost,” which they gave to their first exhibition (in 1966), was somewhat exaggerated. Of course, it accurately reflected their intentions. It positioned itself between the dominant tendencies of the time (post-impressionism at the Academy of Fine Arts and avant-gardism), marking a clear semantic boundary. What could the work that spoke „wprost/directly” and had an immediate impact mean and what could it be in the conditions of censorship? After all, this postulate keeps recurring, as seen in the immediate post-war programme of „intensified realism” by Tadeusz Kantor and Mieczysław Porębski… Artists from many different movements dreamed of this directness and expressed it in various, often opposing ways. „Although our slogan was 'wprost/directly,’ we had to resort to veils, metaphors, and parables, because literalness was impossible,” Leszek Sobocki aptly stated in an interview in 2002 6. Tomasz Gryglewicz, was probably the first one to have written insightfully about this duality, in which „the concrete taken from everyday reality constantly battles with the unreal (…) symbol and allegory” 7.
The closeness of art and life was an obsession for Grzywacz. He neither wanted to sacrifice art for life nor life for art. He wanted them to be intertwined as one. It is worth recalling (as I drew from it while writing the text in 2009) Grzywacz’s life and artistic credo, expressed in the 1983 piece entitled Sztukowane życie (Life Woven into Art). The artist handed the typescript to Józef Czapski during a visit to Maison-Laffitte in 1987, and the old master replied with full conviction: „One rarely encounters such a thorough, well-written, and sincere confession” 8. Grzywacz wrote with his characteristic fervour: „However, since I do paint, I want to diminish the feeling that I am painting instead of living. I do not want to live vicariously through art, although that is probably how it is; I refuse to accept that. The belief that an artist is perhaps an ordinary person, but when they create their art, they become extraordinary seems hateful to me. I wouldn’t want to lead a double life, being someone else at the easel and someone different in the queue, in prison, or at school. Everywhere outside the studio, my place is among people – it is exactly, or at least roughly, the same. I don’t think I experience everyday life more deeply, sensitively, or beautifully. I flounder along with others in the slimy substance of our reality, and I don’t wave my arms any more beautifully; I grunt and choke. Why should I be different when painting? Why should I float in painting when I am drownig in life? One can swim in a clean, classical, or butterfly style at the pool, where the water is still – but I don’t want to go to the pool; that’s not the kind of art I dream of. I want my painting to be a continuation of not painting. So that my life in art, the 'artificial’ life, was a continuation of real life” 9.
The reality of the People’s Republic of Poland provided many opportunities for the confrontation of art and life. The artist was rarely satisfied with the results of these confrontations, although exceptional series emerged, such as Człowiek bez jakości (The Man Without Quality), Przechodzimy obok (We Pass By), and Wołowy (Beef). During the intense, solidarity-filled autumn of 1981, he wrote: „And as for painting, it would be necessary to put an end to those dully social-allegorical paintings, because they are already dead to me” 10. A shock that was somehow healing came soon with the introduction of martial law. Grzywacz was one of those who were interned on the very first night, based on „Article 42 of the decree of December 12, 1981, on the protection of state security and public order during the martial law period” 11. Arrested in his studio, he was taken to the penitentiary in Wiśnicz Nowy, where he spent several days until Christmas Eve. It was paradoxically a fruitful time for the artist, a kind of forced „days of reflection.” It’s no surprise that one of the series of paintings he created in response to these experiences was titled Rekolekcje wiśnickie (Wiśnicz Retreats) in 1982. Just a few days after being released from custody, the artist, still exploring his consciousness, wrote: „The further the 'Wiśnicz episode’ recedes in time, the more I come to the conclusion that my stay there became a 'true’ happiness in misfortune.” Those who found themselves there on that first night were in a better psychological situation than those outside. We were there 'under care’ – time did not require any decisions from us – I was spared the dilemmas beforehand, which is why those that gnaw at me now are so painful” 12. How was this significant for his creativity? A few years later, in Sztukowane życie (Life Woven into Art), he continued to reflect on those experiences: „In that December night, I had to leave unfinished nudes in the studio, and at dawn, chattering my teeth, I drew on the cover of Linda Nochlin’s Realism – which I was allowed to take with me – an aluminium bowl with scratched letters, a crumpled aluminium pot, and an aluminium spoon. While drawing, I also thought a little about the glints of light on the silver in Heda’s still lifes” 13. His time in isolation in Nowy Wiśnicz made him aware of the significance of realism tout court, that is, what is simply seen, or what someone who is a painter sees in conditions of deprivation. On the very first day of his stay in the „internment,” he wrote in his journal: „So much depends on the context. An ordinary plate, spoon, bowl, and pot, when they are alone, in emptiness, in a closed room where only the essentials exist – acquire sacred meanings – they are what connects a person to the world. Sleeping – bed, eating – pot, spoon. Excretion – bucket, daylight for the eyes – window (breathing) and a light bulb. The floor for walking, a plank by the wall for sitting. The stove – warmth, the walls – defining the space. Such an interior, such a still life is indeed an unesthetic model – although even here, there is an aesthetic. My army bread bag in the middle of the bed – a sign of movement, of wandering. To think of such a scene – not as a specific place, but as a general one – a fundamental place, minimal-maximal. It’s important that two types of light were present – the external cold light and the internal warm light” 14. As you can see, ideas for paintings emerge in all sorts of circumstances. The journal entries reveal a constant unease of creation. On December 15, Grzywacz notes key words: „Il faut être de son temps”. The call to realism seems to arise in the more difficult moments – not when the mind, free and calm, can wander and frolic carelessly. Confronting one’s time is a difficult task. Perhaps this is the mystery of why so-called social and political art is almost entirely situated on the dark side of life” 15. It seems to me that only then did he fully understand what it meant to express himself 'wprost/directly’. On the ninth day of the 'internment,’ he teaches himself: „We need to change the way of thinking – it is too impatient and too contrived, and not enough rooted in sensitivity and experience. It’s as if I had trust neither in myself nor in those who view my works. We need to work calmly, not seek allegories, be more authentic – above all, to refrain from universalisation” 16. After his release from prison, he made sure not to lose any of those reflections and feelings: „I need to get back to painting, taking into account what I thought about so much in prison. I am thinking about self-portraits, portraits, still lifes, and interiors. It should be bare, bitter, raw. I must reject painterly magic. Let it drip with ugliness, nausea, and greyness” 17.
Studying the diary entries from the end of 1981 to November 1982 became an intriguing cognitive experience for me 18. For many years, Grzywacz had the habit of jotting down his reflections and sketches for paintings in the pages of A5-sized book calendars (he received them as gifts from his friend in Italy, Salvatore Fedele, known as Turi). It’s easy to recognise the motifs that come together in the cycles Rekolekcje wiśnickie, Wiosna ’82 (Wiśnicz Retreats, Spring ’82), and others. The artist is working intensely. Day by day, frames with the titles of the paintings he is creating appear at the top of the pages. He writes the titles of the aforementioned cycles in uppercase letters, and next to them are numbers that probably indicate the number of hours he spent painting on that day. There is no predetermined order here. He starts new canvases but doesn’t finish them; new ones keep appearing. Well, it’s a normal course of the creative process, but it tires him out. On 28 March, he writes: „Painting is becoming increasingly slow for me. I still have momentum, but I lack focus and decisiveness. As a result, I keep returning to almost every painting – it feels like this could go on forever. Most of the paintings are still unfinished” 19. He is working on Self-Portrait I and II, Stages, Cage, Links, Bus, Help, Teresa, Strip-tease, By the Wall, Spring ’82, Lying ’81, House, and others. In May 1982, he noted: „About 360 hours of painting this year” 20. His sketching explorations of the most fitting representations of a given theme are particularly fascinating. You can trace, for example, how the concept of the Cage evolves, how many variants are rejected before the final version emerges: an empty birdcage made of red bars, a white hard hat, and a lump of coal. Because Grzywacz had a great sense of distance towards himself and a good sense of humour, the idea for a self-portrait featuring a crow on his head, clawing at his forehead and defecating on his arm, appeared in his journal as early as 1982. This well-known bird (Corvus corone, in Polish 'wrona’) unjustly became a symbol of the WRON (Military Council of National Salvation) during martial law. Grzywacz didn’t realise this idea for a self-portrait, but he was determined and returned to it several times. „It may be naive, but it’s still mine; it’s worth a try,” he wrote on 8 January 21. There are also yearnings for grand romantic themes returning. In June, sketches about Icarus begin to appear. Grzywacz warns himself against pathos, seeing remedy in humour and irony. What would Icarus look like in the year 1982? The artist notes: „(…) the sky is black, the ground is ash-grey and asphalt-like. The figure – a yellowish body as if in formaldehyde, with dramatic light and shadow. Most important – the gesture of a faltering, exhausted man, weighed down by the burden of his wings, their limpness, their raggedness” 22.
Despite the grim times, Grzywacz had reasons to feel artistically fulfilled. The series Rekolekcje wiśnickie (Wiśnicz Retreats) earned him the Award from the Independent Culture Committee „Solidarity” in December 1983. Almost all the paintings from this series were acquired by museum collections, gaining recognition from both audiences and researchers. Adam Zagajewski, in his memoir, wrote about how internment affected his friend’s creative work: „It was an extraordinarily interesting adventure for a painter who believed that everything—or almost everything—around him should be portrayed by the artist. Hence the series of 'dissident’ paintings, in which he sought to capture the reality of martial law and its unappealing everyday life. For instance, there is the memento mori, a net filled with modest purchases typical of the poverty of that time, where sugar and a loaf of bread lies alongside a skull—the only object here not meant for consumption” 23.In these seemingly simple compositions researchers saw 'painterly allegories with encrypted allusions and subtexts” 24.
Was Grzywacz truly fulfilled? Reading his various statements, one cannot help but feel that he was not quite on friendly terms with this feeling, both in life and in art. He feared routine and inertia; he longed for life while simultaneously feeling infected by death. His diaries, articles, and interviews are filled with such torn statements and confessions. He sought freedom but constantly encountered its denial, rooted as much in reality as in himself. In 1985, Adam Czyżewski asked him what 'independence in that strange time’ meant to him as an artist, where independence from one system led to dependence on another. Grzywacz’s response was a praise of art as a synonym for freedom: „Art, among all fields, professions, and missions, is able to guarantee this independence to the highest degree. One of the definitions of art suggests viewing artistic expression as a profound overcoming of reality and as a free expression of personality. True art, in my conviction, is a way to be free” 25. And yet, it was also a time when he escaped from art to his youthful and once again reclaimed passion for studying and collecting stones. He believed that a methodical engagement with geology would free him from the language of metaphor, from the inadequacies of art, and allow him to achieve a more objective, sharpened vision. He dedicated several years of his life to stones, creating a scientific collection with a museum-like character, repeatedly recognising in this astonishing passion both his fear and an escape from that fear.
I’m wondering how Grzywacz would have painted if he hadn’t been overwhelmed by life in such unfriendly social and political conditions. Perhaps we should look for answers in the last period—at the turn of the 1990s and the new century? Andrzej Kostołowski distinguished two overlapping stages during this time: the FRENZIED RECORDINGS (1997-2004) and the HEROIC stage (the last months of his life and struggle with illness) 26. A lot contributed to Grzywacz’s reconciliation with life; he grew to savour it. At that time, he created a sketch titled The Other Side of the River, in which he confesses to the transformation that had taken place within him: „Today, I find the world incredibly appealing, so much so that as an artist, I sometimes feel helpless. I haven’t developed the language to articulate its order, gentleness, and the softness of its edges… (…) In the past, I sought denials against what demanded denial. Now, the situation is reversed: I would like to merge, to sink into a world that finally pleases me” 27. This other side of the river represents 'joy, light, sensuality’ 28. Grzywacz freed himself from the guilt of the artist who, drifting with others in the galley, does not allow himself to sit at the stern and gaze at the stars. Old scruples were pushed aside. Privacy and the passion for painting prevailed. Eroticism and nature are, after all, themes that could fill an entire body of work. The artist, bidding farewell to this world and aware that his 'four seconds’ were coming to an end, finally allowed himself his own sky. 'To live until the very end.’…29
tłum. Anna Morawska-Jandura
- Cited in: Zbylut Grzywacz, Memłary and Other Texts on Life and Art, selected, arranged, and edited by Tadeusz Nyczek, Kraków 2009, p. 291.
- Anna Baranowa, Zbylut Grzywacz – the Artist from the Banks of the Vistula [in:] The Artist Facing Himself and Society – The Work of Zbylut Grzywacz and Its Contexts. Proceedings from the Academic Conference at the National Museum in Kraków, 7-8 May 2009, ed. Joanna Boniecka, Kraków 2010, pp. 17-25 (= Scientific Studies and Materials of the National Museum in Kraków).
- To Be Someone, You Have to Be Yourself. Interview with Zbylut Grzywacz by Paweł Taranczewski, in: Zbylut Grzywacz. On Drawing. He Sees, Leads, Expresses. Essays and Lectures on Art and Texts on Artistic Pedagogy, edited and compiled by Joanna Boniecka, Kraków 2018, p. 393.
- Adam Zagajewski, If One is to Be Friends… A Remembrance of Zbylut Grzywacz, in: Zbylut Grzywacz 1939-2004, [exhibition catalogue] National Museum in Kraków, March-June 2009, ed. Joanna Boniecka, Jacek Waltoś, Kraków 2008, p. 112.
- Zbylut Grzywacz. Rysownik, MM City Art Gallery in Chorzów, June 2016.
- „I, Sobocki.” Interview with Leszek Sobocki by Małgorzata Kitowska-Łysiak and Krzysztof Nosal, in: The Represented World? On the “Wprost” Group, texts selected, edited, and introduced by Małgorzata Kitowska-Łysiak, Lublin 2006, p. 191.
- Tomasz Gryglewicz, Reality and Irreality in the Work of the “Wprost” Group, in: Polish Art After 1945. Proceedings of the Association of Art Historians Session, Warsaw, November 1984, Warsaw 1984, pp. 255-268.
- Letter from Józef Czapski to Zbylut Grzywacz dated 8 January 1987. I would like to thank Joanna Boniecka for providing me with the contents of the letters between both artists, which are awaiting publication. The originals of Zbylut Grzywacz’s letters to Józef Czapski are held in his archive at the National Museum in Kraków; the originals of Czapski’s letters are in the possession of Joanna Boniecka.
- Zbylut Grzywacz, Life Woven into Art, typescript copy, July 1983, Archive of Józef Czapski, MNK 2257, pp. 12-13. Life Woven into Art was created as a contribution to a discussion in the magazine “Znak,” which ultimately was not published.
- Zbylut Grzywacz, Calendar 1981, 31 October, cited in: Joanna Boniecka, Chronology of the Life and Work of Zbylut Grzywacz, in: Zbylut Grzywacz 1939-2004…, op. cit., p. 77.
- We returned to this event by organizing a small exhibition of works by Zbylut Grzywacz and a discussion titled “December 13, 1981 – 30 Years Later” (13 December 2011 ) at the Kraków Branch of the Association of Art Historians. The exhibition featured 4 paintings and 13 drawings by the artist from the 1970s and 1980s. The discussion included: Joanna Daranowska-Łukaszewska (President of the Kraków Branch of the Association of Art Historians), Anna Baranowa (initiator of the series), Joanna Boniecka (President of the Association of Friends of Zbylut Grzywacz’s Work and curator of the exhibition), Professor Jacek Waltoś, Professor Adam Brincken, Professor Tomasz Gryglewicz, and Marta Tarabuła. This was the inauguration of the series “Inter arma non silent musae. Martial Law (December 13, 1981 – July 22, 1983) and Its Artistic Consequences,” within which two more meetings combined with exhibitions were held.
- Entry from the 1982 calendar, 1 February, dated 17 January. I read it from the original thanks to the courtesy of Joanna Boniecka.
- Zbylut Grzywacz, Life in Art…, op. cit.
- 13 December 1981, cited in: Z. Grzywacz, Memłary…, op. cit., pp. 159-160.
- 15 December 1981, cited in: op. cit., p. 160.
- 21 December 1981, cited in: op. cit., p. 162.
- 26 December 1981, cited in: Joanna Boniecka, Zbylut Grzywacz’s vision of „Polonia A.D. 1982,” in: Polonia. A Symbol of Tradition – A Sign of Modernity in the Centenary of Poland’s Rebirth: Spirit – Hope – Nation – Victory, Wałbrzych 2018, p. 77.
- I thank Joanna Boniecka for granting access to these pages.
- Entry from the 1982 calendar, 17 April, dated 28 March. I read it from the original with the courtesy of Joanna Boniecka.
- Entry from the 1982 calendar, 15 June, dated 30 May, as above.
- Entry from the 1982 calendar, 11 January, dated 8 January, as above.
- Entry from the 1982 calendar, 22 June, dated 3 June, as above.
- Adam Zagajewski, If One Is to Be Friends…, op. cit., p. 113.
- Tomasz Gryglewicz, Reality and Unreality…, p. 261. See also: Wojciech Bałus, “Help” by Zbylut Grzywacz or on Metaphor and Metonymy in “Wasted Time,” in: the same author, The Effect of Visibility. On the Specificity of Seeing Images, the Limits of Their Interpretation, and the Anthropological Aspects of Art, Kraków 2013, pp. 203-215.
- [“Painting Has Its Own Language”]. An interview with Zbylut Grzywacz by Adam Czyżewski, in: The Presented World? On the “Wprost” Group, op. cit., p. 164.
- Andrzej Kostołowski, Seven Stages of the Creative Life of a Male Painter, in: The Artist Towards Himself and Society…, op. cit., p. 127.
- Zbylut Grzywacz, The Other Side of the River, in: Czapski and Critics. Anthology of Texts, selected and edited by Małgorzata Kitowska-Łysiak and Magdalena Ujma, Lublin 1996, p. 460.
- Ibid., p. 461.
- Calendar 2004, 19 April, cited in: Joanna Boniecka, Chronology …, op. cit., p. 104.