CezanneZbylut Grzywacz: Kiedy wszedłem do sali Cézanne’a, w której wisi około trzydziestu jego płócien, poczułem się jak, bez mała, w izbie porodowej. Bo przecież Cézanne to ojciec sztuki współczesnej. Przeżegnaj się u progu, bo to próg sztuki XX wieku.

Joanna Boniecka: No dobrze, Cézanne to ojciec – a matka ?

Z.G. Forma; uczono cię przecież na Historii Sztuki, że dzieje sztuki, to historia rozwoju formy. A ja wiem, że historia sztuki, to dzieje ludzi, artystów, którzy ją tworzyli. Współcześni dziejopisowie sztuki myślą tak, jak historycy w czasach stalinowskich, kiedy historię traktowano jako dzieje formacji społecznych, ruchu mas pracujących ku komunistycznemu wyzwoleniu: w miejsce niewolnictwa i feudalizmu realizm, demokracja to impresjonizm, potem postimpresjonizm, kubizm, abstrakcja, konceptualizm, body-art. Proste? To, co nie układa się wzdłuż tej linii, jest wsteczne. Nie jest postępowe, bo w sztuce, jak w technice, w sporcie, w historii rozumianej po sowiecku nowe unicestwia stare. Spalić Luwr!

J.B. No to zajrzyjmy do kolebki. Stoimy przed martwą naturą z 1869 roku – „Nature morte à la bouilloire”. Stalowy w kolorze czajniczek, obok zielone ceramiczne naczynie. Obraz malowany tłustą, grubo kładzioną farbą. Zimny kolor, światła błyskami kładące się na przedmiotach. Pięknie namalowane jajka – po prostu białe. Cebule brunatne, jabłko złoto czerwone. I czarny, wrzucony w środek obrazu nóż wrzynający się w biel zmiętej szmatki.

Z.G. Jak wszystkie wczesne obrazy Cézanne’a i ten jest hiszpański i manetowski zarazem. Czysta ekspresja, wyraz światłem, kolorem zbudowany. Światło jest oślepiające, a wszystko co nie jest w świetle – obojętne, czy to brunatna deska, na której stoją przedmioty, czy fałdy białej draperii – jest czarne, bo tam nie ma światła. To dopiero w późniejszych obrazach wszystko się rozjaśnia, barwne refleksy krążą w partiach cienia.

J.B.: Solidny, wczesny Cézanne. A obok trochę wcześniejszy, z 1866, „Wuj Dominik jako adwokat”. Obraz grubo malowany, wyłącznie szpachlą – i znowu ten hiszpański efekt: biel, czerń, ciepłe tony na ciele. Obraz o sile ikony.

Z.G.: Kompletnie prymitywny w stosunku do późniejszej geometryzacji formy. Zwróć uwagę, że ani tutaj, ani w „Martwej z czajnikiem” nie ma linii prostych i łuków. A przecież Cézanne ceniony jest jako konstruktor płaszczyzny obrazu. A ja wcale nie podzielam zdania, że te wczesne obrazy są gorsze niż późny Cézanne, który stał się nauczycielem następnych pokoleń malarzy. Choć wartość dydaktyczna tych obrazów jest niewielka, górują nad późniejszymi siłą wyrazu.

J.B.: Jak wczesny Van Gogh, z okresu „Zjadaczy kartofli”, „Butów”, „Biblii”…

Z.G.: No właśnie. Myślę, że siłą malarzy jest często ich brak łatwości malowania. Gdybym miał rozróżnić dwa bliskie sobie słowa, zdolności nazwałbym łatwością, a talent siłą charakteru, która pokonuje trudności. W obrazach nieuzdolnionego Cézanne’a i niezdolnego Van Gogha siła skupienia, koncentracji wyrazowej jest nieodparta. U obu, później, struktura litego, tłustego, mierzącego się z realnością malowania, ustępuje rozwibrowaniu pod wpływem impresjonistów, idei koloru jako rozbitego światła. Cézanne prędko poczuł słabość, która lęgnie się w tym rozmigotanym malarstwie. Zapragnął z impresjonizmu uczynić sztukę godną Luwru. Od Poussina uczył się myślenia kategoriami syntetycznej formy i czystości kompozycyjnej. Pomysł był prosty: „Zrobić Poussina na naturze”. Lekcja, którą pobrał w Luwrze urodziła Cézanne’a, który wszedł do historii sztuki.

J.B.: Dlatego nic dziwnego, że o wiele bardziej znana jest prawie 20 lat późniejsza „Martwa natura z cebulami”. Z cebulą to co prawda niewiele ma wspólnego – jakieś różowe, cieliste właściwie kulki, kolor mięsa bardziej, ciała, niż cebuli. Ciemniejszy, pionowy akcent butelki, kieliszek z niedopitym winem i ten sam nóż, który widzieliśmy wcześniej. Do tego biała draperia opadająca fałdami ze stołu urzekającego dekoracyjnym wykończeniem i niepokojące pędy cebul. Jeszcze bardziej klasyczna jest „Martwa natura z niebieskim wazonem”. Miałam wielki sentyment do tego obrazu, tak jak do „Martwej z cebulami”. Ale teraz i tutaj, te moje sentymenty trochę stygną. Dzisiaj odczytuję go jako chłodny obraz, bez materii malarskiej, nieprzystępny. Malarz zdystansował się – i ja też.

Z.G.: Ale tu masz wykładnię Cézanne’a. Zobacz, jak jest namalowane to jabłko, ten wazon – to już jest geometria, po prostu jak gdyby już zrealizowane elementy kubizmu. „Trzeba patrzyć na naturę przez kuby, stożki i walce”. To jest Cézanne – dydaktyk, to jest „lekcja Cézanne’a”. Ten zimny, dydaktyczny Cézanne, działa na mnie tylko intelektualnie, nie emocjonalnie. Malarze i historycy sztuki czytają ten i podobne mu obrazy jak katechizm. Od tego czasu liczą się w sztuce tępe doktryny: „zorganizować obraz”, „rozstrzygnąć płótno”. A ja, do diabła, lubię oglądać dobre, żywe, piękne i soczyste obrazy. I taka jest nikomu nie znana, naiwna i prosta „Martwa z czajnikiem” – a takie nie są mądre i wyważone, reprodukowane wszędzie „Cebule”, czy „Błękitny wazon”. Powiedziałby Miłosz, podobnie, jak powiedział o polskiej literaturze: „Słuszne, niestety”. A przecież sztuka jest do przeżywania, nie tylko do rozumienia. Nie wiem, czy lubię malarstwo – wiem, że lubię obrazy. Niektóre. Wśród nich „Martwą naturę z czajnikiem” Paula Cézanne.

Paryż, maj 1999/ Kraków, styczeń 2001

Najnowsze wpisy

Z notatnika galernika
Z dziennika galernika, 13 listopada 2022

Nigdy nie będziesz szła sama
Wystawy Zbyluta, 1 grudnia 2021

Zbyluta Grzywacza rozmowy z mistrzami
Kultura w sieci, 27 lipca 2020

Lalki
Kultura w sieci, 27 lipca 2020

Marzec ’68
Kultura w sieci, 27 lipca 2020

Udostępnij na

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki - dowiedz się więcej.

Akceptuję